Dzisiejszy tytuł brzmi:
25 lat Szkoły Tenisa Tie Break
1996-2001: Przedpokój sławy
Świat wciąż nie miał pojęcia o istnieniu Agnieszki Radwańskiej. Ursynów
– szczerze mówiąc – też jeszcze o niej nie słyszał, lecz już
przygotowywał się na jej przyjazd. Przede wszystkim organizacyjnie i
logistycznie. W 1997 roku Bernardowi Rejniakowi odpadł jeden kłopot – na
Stokłosach były już cztery korty pełnowymiarowe i piąty tylko do
singla. Na turniej z 10 tysiącami dolarów w puli nagród w sam raz.
Powie ktoś, że phi, że tylko 10 tysięcy, że turniej, jakich wiele...
Trudno w to uwierzyć, ale niektóre polskie challengery nigdy nie
cieszyły się takim zainteresowaniem mediów jak wówczas Ursynów Cup.
Jedni z poczucia zawodowego obowiązku spędzali przy kortach pół dnia,
drudzy przyjeżdżali tylko na mecze Polek, innych najmocniej przyciągał
codzienny grill, ale turniej był obecny wszędzie – w prasie lokalnej i
ogólnokrajowej, w radiu i w telewizji. Dziś specjaliści od marketingu
szybko wyliczyliby, jaka była wartość medialna takiego przekazu.
Tenisowa „Hall of Fame” musi mieć przedpokój, wiele przedpokojów.
Tenisistka stojąca przed mikrofonem albo obiektywem mogła mieć na
Ursynowie swoje jedyne pięć minut w całej karierze, bo drugiego wywiadu
już nigdy nie udzieliła. Inna, która odpadła i nikt nie zdążył zwrócić
na nią uwagi, mogła potem zrobić wielką karierę i wygrać nawet Wielkiego
Szlema. Historia Ursynów Cup zna taki przypadek.
W 1999 roku Anna
Bieleń-Żarska (wówczas jeszcze tylko Żarska) wygrała w trzech setach z
jakąś 18-letnią Rosjanką. Wtedy nikt tego nie zauważył – raz, że to
dopiero pierwsza runda eliminacji; dwa, że żadna niespodzianka, bo to
był ich trzeci pojedynek i trzeci wygrany przez Polkę. Zaledwie pięć (!)
lat później ta Rosjanka – Anastazja Myskina – została mistrzynią Roland
Garros.
W tym okresie na Stokłosach stanął nowy domek klubowy (od
2013 roku służy już innym właścicielom). Bo chociaż Bernard Rejniak
inwestował, to – jak dziś wspomina – „dopiero wtedy firma zaczęła
utrzymywać rodzinę, a nie rodzina firmę”.
Na przełomie 1997 i 1998
roku wydzierżawił na pięć lat teren przy ul. Koncertowej. Zapraszał
znajomych, także dziennikarzy, i pokazywał im, co zamierza tam zbudować.
Oni nie dowierzali, bo widzieli tylko ziemię porośniętą krzakami i
chwastami, on widział już korty i domek klubowy. Zaledwie półtora roku
później okazało się, że widział lepiej.
Magdalena Rejniak,
najstarsza córka właściciela Szkoły Tenisa Tie Break, kariery w
zawodowym tenisie nie zrobiła. Ktoś powie, że niestety, ktoś inny, że
nie ma tego złego... W każdym razie już w trakcie studiów na
Uniwersytecie Warszawskim a potem w Szkole Głównej Handlowej nie musiała
szukać pracy w pośredniaku. Miała co robić w klubie – na przykład
nadzorować program Twoja Era. Wszystkie przedszkolaki z Ursynowa zostały
„prześwietlone” pod kątem uzdolnień tenisowych.
Programy z upowszechnianiem tenisa we wspólnym mianowniku to specjalność zakładu. Opowiemy o niej w następnej pięciolatce.